sobota, 23 sierpnia 2014

Ciąg dalszy do poprzedniego posta.

Zapisałam się na Candy u Ewy.



  W przypływie nieuwagi opublikował mi się dziwny post, taki nijaki, ale już go poprawiam i tłumaczę, co się stało. Otóż mój laptop wymagał tzw. formatowania, jak już wrócił od speca, nie mogłam się połapać w niczym. Gdy już go trochę rozgryzłam, stwierdziłam że informatyka, jest nie dla takich laików, jak ja.
    Muszę przestawić się na nową wyszukiwarkę, a nie jest łatwo, przejść z Explorera, czy Chrome na Mozillę. Wszystko tu jest inne i bardziej skomplikowane, przynajmniej dla mnie. Zanim to opanuję, miną chyba lata świetne, ale mam nadzieję, że posty będą ukazywały się w miarę systematycznie i u Was w informacjach.
    Czytając posta u Ewy Jurewicz, pomyślałam, a co mi tam, spróbuję z tym Candy, zobaczę jak to z tym banerkiem mi pójdzie. I owszem, po kilku próbach, udało się, ale nie tak jak chciałam, stąd taki niewydarzony ten poprzedni post, teraz będę próbowała to jakoś poprawić, jeszcze nie wiem jak, ale metodą prób i błędów, może się uda.

      Teraz z nieco innej beczki. Sierpień u mnie obfituje w rocznice: 17.08; - pierwsza rocznica ślubu syna, wczoraj 22.08. szósta rocznica ślubu córki, a już 27.08  trzecie urodziny wnuka Natana.

     Przez te kilka dni mojej nieaktywności na blogu, " coś mnie nosiło ", nie mogłam się skupić na niczym, nawet na hafcie, który jak wiecie, jest dla mnie wszystkim. Kilka krzyżyków na moim widoczku, jednak przybyło i chociaż zarzekałam się nie pokazywać go póki nie skończę, to jednak pokażę, bo zostało naprawdę niewiele do końca, a aparat i tak miałam w rękach, bo mężulek zaliczył dzisiaj las.

  Oto widoczek :





A to grzybki :





  Jak widać wielkość grzyba, zdrowego z porównywalnym pudełkiem zapałek, jest imponująca.
Wiem, że co niektóre z Was są zawiedzione, iż same nie możecie doświadczyć takiego zbieractwa, bo po prostu u Was jest lub było, za sucho, ale jesień się zbliża, to i dla Was grzybki się pokażą. Tego Wam z całego serca życzę. Nie będę przedłużała tego mojego  "ble -ble " bo znowu coś wymodzę i stracę z Wami kontakt.
 Tak więc, bardzo proszę o wyrozumiałość, dla niedoświadczonej w informatyce babci.
   Do następnego spotkania, baj, baj.....









poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rocznicowo, hafciarsko, grzybowo.


      Zwykle zaczynam od pisania o grzybach. Dzisiaj jednak zostawię je na koniec.

      Wczoraj mój młodszy syn świętował bawełnianą / pierwszą / rocznicę ślubu, z dala od rodziny bo w Londynie , gdzie oboje z żoną pracują. Jak to u nich wyglądało, na razie nie wiem, ale przypomniało mi się, że jeszcze nie pokazywałam Wam prezentu, jaki młodzi dostali w dniu ślubu. Jak tylko w 2012 r. wzór ukazał się w Haftach Polskich, wiedziałam, że to będzie odpowiedni obraz dla nowożeńców. Dwa miesiące wytężonej pracy na mojej ulubionej kanwie 20 ct / 80 krzyżyków na 10 cm / i obrazek był gotowy. Czekał na oprawę prawie rok . Zdążyłam jednak z oprawą na ślub  i został poświęcony podczas mszy, z czego wszyscy byli bardzo zadowoleni. Nowożeńcy zabrali go ze sobą do Anglii i powiesili na honorowym miejscu w ich mieszkaniu. Na zdjęciu widoczny jest również poświęcony różaniec mojej synowej.
   
           

Oto oprawiony obraz
Matka Boska Częstochowska


Nadal ślęczę nad moim Ufo - kiem, ale już jest bliżej, niż dalej końca, jednak nie robię narazie zdjęć.
Będą po skończeniu obrazka, tak sobie obiecałam, więc i Wy musicie uzbroić się w cierpliwość.


Teraz obiecane grzyby, chociaż wiem jaka będzie reakcja z Waszej strony.
Wiadomo, mężulek skorzystał z urlopu by chociaż raz, na spokojnie zaliczyć leśne ostępy, mimo nie sprzyjającej pogody, nazbierał  trochę gołąbek i " szmaciaka ", które przeznaczył na mrożenie / oczywiście najpierw je podgotował /.



to po lewej stronie to  "szmaciak ".




                                                              a to druga część zbioru.




                                                tu już niemal w całości, trochę aparat uciął lewą stronę.

      Wiem, że nie wszędzie grzybki obrodziły, ale Bieszczady w tym roku, były bardzo hojne i nasza spiżarnia pęka w szwach od tych leśnych skarbów. 

        Sezon urlopowy nadal trwa, jedni już wrócili wypoczęci, inni dopiero się wybrali na odpoczynek. Ładowanie akumulatorów weny , trwa lub, już jest pełne, więc i ja muszę się bardziej zmobilizować, by posty zaczęły ukazywać się częściej. Tego Wam i sobie życzę na najbliższy czas. Do pisemnego usłyszenia już wkrótce.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Brak weny do wszystkiego.

     

     Kilka dni jakże męczących, nie sprzyjało pisaniu.
   
   Mojemu Mężowi, mimo zmęczenia w pracy, nie przeszkadzało urządzić sobie,  w piątkowe popołudnie wyścigów z deszczem w  zbieraniu grzybów. Oto jego zbiór :




 i jeszcze inne ujęcie tego co nazbierał :



                                                      prawdziwki.


                                        
                                                a to nie pamiętam jak się nazywają, ale są jadalne.

       W niedzielę za to przygotował super obiadek i na deser jeszcze takie oto ciasto :


                  biszkopt własnoręcznie wykonany i upieczony z kremową masą, jeżynami i galaretką.



                                                       a to moja porcyjka. była bardzo smaczna.

           Tak jak pisałam weny do pisania brak, za to nadganiam mojego UFO - ka / widoczek z falami /

         A żeby nie było co tylko o mężu i jego poczynaniach leśno -  kuchennych, zamieszczam jeden  z pierwszych moich większych haftów. Oczywiście nie oprawiony  i na dodatek z widocznymi liniami po ołówku, który za Chiny Ludowe nie chce zejść. Próbowałam już chyba wszystkiego, łącznie z gotowaniem w wodzie z proszkiem i odplamiaczem, i niestety pewnie już nie zejdą te linie, więc....
     A może któraś z Was podpowie mi co z tym  " fantem " zrobić.



 W tym zdobycznym wzorze, po raz pierwszy zamieniałam kolorystykę muliny DMC na Ariadnę.

  Zanosiło się na dużą burzę, a popadało chwileczkę, duchota jest nie do wytrzymania, ale jutro też jest nowy dzień, i mam nadzieję, że będzie lepszy od tych, które minęły.
       
Tym z Was, które dopiero wybierają się na urlop, życzę miłego wypoczynku, bez burz, z dużą ilością słoneczka. Ładujcie swoje twórcze akumulatory, by mieć czym się pochwalić na blogu.
    
Do miłego poczytania. 

środa, 6 sierpnia 2014

Odkurzony UFO - k, powiało chłodem, tylko na jak długo....



                UFO - k, mój widoczek z falami.

 Zamieszczając ostatniego posta, nie przypuszczałam, że spotka się z takim odzewem wśród komentujących.
Dlatego napiszę co nie co, o jego historii. Niedługo po tym, jak kupiłam sobie laptopa (by mieć kontakt z mieszkającymi za granicą PL , dziećmi ), starszy syn podesłał mi sporo tzw. tapet. Jedna szczególnie wpadła mi w oko, postanowiłam przerobić ją na haft krzyżykowy, programem Haftix. Drukarka w ruch i wzorek już był, tylko bez obrazka, z którego powstał. Haftowało się przyjemnie, dopóki nie odłożyłam, by wyszyć coś innego. W międzyczasie, komputer miał robiony " format ", a ja nigdzie nie zapisałam sobie tego co najważniejsze, czyli tapety. Całkiem niedawno udało mi się znaleźć " to coś " i powolutku przymierzałam się do powrotu , do skończenia hafciku. Kilka obrazków udało się stworzyć, a widoczek czekał, czekał, no i się doczekał.  Stan w jakim go zostawiłam kilka lat temu pokazywałam w ostatnim wpisie, stwierdziłyście zgodnie, wart zachodu -czyli dokończenia- więc  wzięłam się do roboty. Jednak przyjrzawszy się fotce i temu co wyszyłam do tej pory, uznałam, że niektóre fragmenty, już gotowe należy poprawić. Moja technika haftowania przez te lata, sporo zyskała na wyglądzie, więc będą poprawki. Tutaj pokażę o co mi chodzi, wklejam fragment z poprawkami :



widać co zahaftowuję raz jeszcze, to jest czarny kolor. 

 Chodzi w tym o to, że nitka czarna była cieńsza, niż pozostałe / w Ariadnie to normalne / , więc pokusiłam się o wyszycie tych krzyżyków raz jeszcze, nie prując niczego, tylko nakładając drugą warstwę w tym kolorze. Było ciężko, bo dostawałam " oczopląsu " , a i igła ciężko wchodziła w materiał.  Dzisiaj czarny, już skorygowany, następne kolorki uzupełniam już na bieżąco. Pokażę Wam go, dopiero jak będzie skończony.
Jak dobrze pójdzie to może końcem sierpnia, chyba że zdarzą się jakieś niespodzianki, które mi w tym przeszkodzą.
 
  W tytule napisałam, powiało chłodem. Ano tak, po tych upałach, duchocie, nareszcie zrobiło się chłodniej. Dla mnie ten chłodek jest idealny, mam czym oddychać, mimo tego, że moje stawy kolanowe zaczęły na nowo boleć, jakby nie dość było bolących rąk.

    Zaczęłam od haftu, jak nie ja, więc dla tych co spragnieni widoku grzybków zebranych wczoraj po pracy , przez wiadomo kogo - mojego zapaleńca leśnego.

 


częściowa zawartość kosza 



                   i największe okazy na stole w zestawieniu z  pudełkiem zapałek.

Z tym największym wiąże się powiedzonko mężulka, "Co jest h...ja tu na Ciebie czekam, a ty mnie nie widzisz. Oczywiście,  to miałby powiedzieć grzyb wtulony w listowie, pod drzewem, na widok mojego  Pana.

    Z UFO - kami się rozprawiamy, miłe Panie. Wyciągajcie je z zakamarków szaf, szuflad, pudełek czy gdzie je tam trzymacie. Czas najwyższy, nadać im nowe życie. Idźcie za moim przykładem, nie dajcie się prosić i chwalcie się co u Was .
   
 Kto ma urlop, niech wypoczywa przy ulubionych robótkach, na wczasach z rodzinką, i z nowymi wyzwaniami zmierzy się pełen sił i optymizmu.
 
 Zaglądajcie co nowego na innych blogach, nie tylko u mnie.
   Baj, baj.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Uff, jak gorąco i co dalej będzie ?


       Gorąco to było w moich ustawieniach:
   
Naklikałam sobie w tych moich ustawieniach, oj naklikałam. Niby wszystko było, jak u innych, ale moje posty  nie aktualizowały się w blogach zaprzyjaźnionych ze mną osób. Dzięki wspaniałej dziewczynie o imieniu  Majeczka, wróciłam niejako " z zaświatów " internetowych do normalności. Już teraz, nie powinno być problemów i kto będzie chciał, poczytać co u mnie nowego, trafi bez wchodzenia " od zachrystii ".Tak więc : zapraszam w moje skromne progi.
     
    Sobota :
   
  Mój, tatuńcio -wariatuńcio, oczywiście skoro świt, " wypalił " na grzybki




przywiózł znowu pełen kosz , który tak wygląda w trakcie suszenia :



Przez ostatnie dni, tak gorące, doskwierające duchotą w powietrzu, nie udało mi się zrobić ani jednego krzyżyka w hafcie, ale za to odgrzebałam z lamusa pewnego UFO -ka, który teraz będzie realizowany.

Oto jego stan w jakim został odłożony na lepsze czasy, trochę pomięty, ale najważniejsze, że już w moich rękach, dokonam koniecznych poprawek w już istniejących krzyżykach i już go nie zakamufluję na tak długi czas, tylko skończę.



   Wiele do wyszycia nie zostało, jednak chwilę potrwa, zanim moje oczy będą cieszyły się jego widokiem.
   

Jak Wam się podoba ? Wart zachodu, czy nie ?

Do zobaczenia w następnym wpisie na moim blogu.
  
Życzę Wam miłego wypoczynku z ulubionymi robótkami.

piątek, 1 sierpnia 2014

Krótki pościk, bo duchota i potwierdzenie niespodzianki....

   
    Niespodzianka dotarła.


 Jako, że dostałam potwierdzenie otrzymania przesyłki, i  zamieszczenia zdjęć /pozwolenie uzyskałam/, zrobionych  przez Agnieszkę Ka ,a o jej zawartości wspominałam wczoraj , dziś powklejam  z opisami te zdjęcia u siebie.
   
 Oto one:
 
   

        Kanwa szara, uniwersalne kolory mulin :czarna i biała, igły DMC rozmiar 26 .



Coś dla ciała : herbatka smakowa, kawusia, czekoladka z zawartością mielonej kawy.



   To co powyżej opisane, zapakowałam w pudełeczko, a jeszcze są tam czekoladowe jajeczka, dla synka Agnieszki.  Oprócz tego był jeszcze hafcik Pana przy płocie, który Aga ma sobie jakoś zagospodarować, np. na butelkę od wina, bo jest duża, tak butelka, jak i haft.



 I żeby nie było, grzybki suszone też się znalazły, a jakże.
 Była jeszcze piłka plażowa, ale już nie ściągałam od Agi fotki, kto chce, niech zajrzy na blog " Chwile radości", tam ją zobaczy..

    Miało być krótko, wyszło jak zawsze, ale to dlatego, że zadzwoniła w międzyczasie pisania posta, Majeczka, która sprawiła, że moje wpisy będą się u Was wyświetlać na bieżąco. Majeczce bardzo dziękuję, Myślę, że jej rady uda mi się wcielić w życie, i już nic, nie poklikam, nie popsuję, a będę zadowolona z tego, co Wam mogę opowiadać.

   Teraz z jeszcze większą ochotą, będę tworzyć nowe posty, tak dla siebie, jak i dla Was. 
  Na zakończenie wkleję jeden hafcik. Będzie to : Mikołaj i renifery, wyszyty dla mojej wnusi, Karolinki


  Zdjęcie, jak najbardziej na czasie, czyż też tak uważacie? Przy obecnych upałach, trochę zimowego akcentu wskazane. 
    
   Kończę już na dzisiaj, bo wszystko się na mnie klei, tylko patrzeć, jak moje palce przykleją się do klawiatury laptopa.
     Zapraszam na następne spotkanie już niedługo...